Magiczny Miecz - Wydanie specjalne

Magiczny Miecz – Wydanie specjalne

W końcu się udało! W moje ręce wpadł “Magiczny Miecz – Wydanie Specjalne”, czyli już legendarne, drugie wydanie gry “Magiczny Miecz”, popełnione przez BPiRF “SFERA” Sp. z. o. o. Jest to prawdziwy rarytas – nakład tej edycji był niewielki, tak więc przeszedł bez większego echa. Do większości fanów serii doszły jedynie mgliste i niepewne plotki, że coś takiego powstało. Rozwiewam więc wszystkie wątpliwości: “Wydanie Specjalne” istnieje i można je jeszcze zdobyć. Oczywiście z drugiej ręki, co nie jest łatwe, lecz z pewnością nie niemożliwe. “Wydanie Specjalne” powstało już po zamknięciu cyklu pierwszej edycji, czyli po wypuszczeniu na rynek “Magii”. Niestety nie wiadomo ile dokładnie czasu minęło . Jednak z pewnością powrót Sfery do bardzo popularnego cyklu nie był przypadkowy – nowe gry wydawnictwa nie zostały przyjęte zbyt dobrze i sprzedawały się kiepsko. Postanowiono więc raz jeszcze postawić na sprawdzoną formułę. Założenie było proste – wskrzesić “Magiczny Miecz” w nowej, piękniejszej wizualnie postaci, aby zainteresować grą nowych ludzi, oczywiście głównie młodych, dorastających wraz ze swoimi PC-tami. Najlepszym tego dowodem jest końcówka tekstu reklamowego zamieszczonego z tyłu pudełka: Dzięki wartkiej i żywej akcji, urokliwości świata fantasy oraz ograniczeniu losowości, potrafi zainteresować i tych najmłodszych i tych starszych, a nawet zwolenników gier komputerowych. Niestety – zarówno dla Sfery, jak i fanów cyklu – “Wydanie Specjalne” okazało się być komercyjną klapą. Zainteresowanie grą było naprawdę niewielkie. Podejrzewa się nawet, że większość egzemplarzy wykupili starzy wyjadacze, którzy chcieli poznać nowe wcielenie swojej ukochanej planszówki. Tym samym edycja specjalna skończyła się na wypuszczeniu tylko i wyłącznie podstawowej gry. Żaden z dodatków “Magicznego Miecza” nie został poddany podobnej przeróbce. Jednak czy o fiasku zadecydowały tylko słaba reklama gry i ogólny spadek popytu na gry planszowe? Czy może gra była po prostu słaba i została słusznie stracona w niebyt? Mam nadzieję, że po lekturze tej recenzji będziecie mogli sobie sami wyrobić na ten temat opinię.

“Magiczny Miecz” to prawie “Magiczny Miecz”

Na początku chciałem wyliczyć elementy gry, które nie uległy zmianie w “Wydaniu Specjalnym”. Jednak po wstępnej kalkulacji stwierdziłem, że to daremne. O wiele łatwiej powiedzieć co się zmieniło – oprawa graficzna i ilość Postaci. I to na dobrą sprawę wszystko. Zdziwieni? Reszta gry pozostała nietknięta. Cały mechanizm i cel rozgrywki nie uległy żadnym zmianom; nadal podróżujemy po trzech kręgach, ciągnąc karty Zdarzeń, młócąc kolejne potwory naszymi punktami Miecza i Magii, oczywiście po to, żeby dostać się na Kamienny Most i pokazać złej Bestii gdzie raki (Demony?) zimują. Zawartość nowej instrukcji jest identyczna z oryginalną. Bardzo niemiłym zaskoczeniem dla mnie była ilość kart Postaci. Kiedy skończyłem je przeglądać naszło mnie dziwne uczucie niedosytu. Coś mało tych kart. Więc szybko je przeliczyłem – wyszło 18! Serce zabiło mi mocniej, gdy przypomniałem sobie, że oryginalny “Magiczny Miecz” zawierał 27 kart Postaci. “Sprzedawca mnie okantował!” – było moją pierwszą myślą. Mając jednak nadzieję, że jest inaczej, otworzyłem szybko instrukcję “Wydania Specjalnego”. Na szczęście (i nieszczęście) moje podejrzenie było niesłuszne. Faktycznie Sfera zaserwowała nam we wznowionej edycji aż o 9 Postaci mniej! Szybko sprawdziłem pozostałe karty. Okazało się, że zarówno Zdarzeń, jak i Zaklęć, Wyposażenia jest tyle samo, co w oryginale. Jedynie Postacie zostały “obcięte”. Dlaczego? Tego chyba nie wie nikt. Chyba, że jest to celowy zabieg, mający na celu ograniczenie losowości? Niemniej “Wydanie Specjalne” straciło na tym znacznie, oj znacznie.

Nowa oprawa graficzna

Pora przejść do tego, co w “Wydaniu Specjalnym” najważniejsze – nowej oprawie graficznej. Zmiany dotknęły wszystkie elementy gry, na pudełku i instrukcji zaczynając, a na żetonach kończąc. Pierwsza rzecz, która od razu rzuca nam się w oczy, to komputerowość grafiki. Ewidentnie do opracowania nowej szaty zaprzęgnięto po raz pierwszy PeCety. Oryginalny “Magiczny Miecz” był zdobiony dziełami wytworzonymi bez udziału elektroniki. Grafiki plansz, pudełek, kart – wszystkie były malowane ręcznie; komputer wykorzystywany był jedynie do edycji i stworzenia tekstów. W “Wydaniu Specjalnym” z kolei ręczne rysunki należą do zdecydowanej mniejszości. Z jednej strony może to i dobrze, bowiem gra z pewnością zyskała na efektowności; z drugiej jednak utracony został pewien niepowtarzalny, baśniowy klimat. Drugą rzeczą, którą zauważa się momentalnie jest jaskrawość grafiki. Dominuje tutaj kolorystyka ostrych, wyraźnych i krzykliwych barw, jedynie lekko tonowanych czarnymi detalami. Pierwszeństwo ma czerwień, zdobiąca przytłaczającą większość kart, jak i pudełko i instrukcję. Zaraz koło niej plasuje się kolor niebieski, będący wyznacznikiem 165 kart Zdarzeń. Dalej mamy żółć, umieszczoną na wszystkich kartach Wyposażenia i pokrywającą 3/4 rewersu (koszulki) kart Zdarzeń. Czerwony, niebieski, żółty. Czerwony, niebieski, żółty. Czerwony, niebieski… Wyobraziliście to sobie? Nie, to niemożliwe. To trzeba zobaczyć na własne oczy, w pełnej krasie. Niestety dobór kolorów jest dosyć niefortunny. Ostre, kontrastujące kolory bardzo męczą oczy, są miejscami dosyć niewyraźne, a czasem po prostu brzydkie. Nie to jest jednak najgorsze. Dla mnie oparcie nowej szaty graficznej o te trzy barwy oznacza kolejny cios w klimat “Magicznego Miecza”. Eliminuje to prawie całkowicie nastrój mroku, niepewności, cienkiej granicy między bielą i czernią. Moje serce szybko zatęskniło za surowymi kartami Zdarzeń i Zaklęć, składających się z czarnego tekstu i niepowtarzalnej grafiki – czasem śmiesznej, czasem strasznej – lecz zawsze efektownej. Więcej, w sferze ogółów, powiedzieć się raczej nie da. Pora przejść do analizy konkretnych elementów gry.

Na pierwszy ogień – instrukcja

Instrukcja zmieniła się bardzo. Wszyscy dobrze wiemy jak wyglądała ta część gry w oryginalnym “Magicznym Mieczu” – wielka kartka, formatu A2, złożona niczym mapa i zadrukowana stronami wielkości A4. Oczywiście wszystko czarno-białe. Jedynym ozdobnikiem było obramowanie, w kształcie konturów starego, zniszczonego papieru. Taka instrukcja była, natychmiast po zakupie gry, cięta na kawałki przez gracza i składana tak, aby stworzyć książeczkę formatu A4 (czyli wielkości zwykłego papieru do drukarki / bloku do rysowania). Ci bardziej wymagający jeszcze zszywali strony ze sobą, tak, żeby nie walały się gdzieś oddzielnie. “Wydanie Specjalne” całkowicie zmieniło ten stan rzeczy. Instrukcja jest formatu A5 (połowa A4 czyli wielkość zwykłego zeszytu szkolnego), o postaci zszytej książeczki, z twardą, tekturową okładką. Super! To na pewno duży krok w dobrą stronę i rzeczywiste ulepszenie pierwowzoru. Faktycznie nową instrukcję czyta się łatwo (od strony technicznej, nie merytorycznej) i jest o wiele bardziej poręczna. W środku każda strona zdobiona jest dosyć siermiężnymi grafikami kolumn zwieńczonych zniczami, zdjęciami kart i sporadycznie innymi ozdóbkami. Wszystko w tonacji czarno-szaro-białej, czyli oszczędność w domu i zagrodzie na kolorach. Treść – jak już wspomniałem na początku – jest praktycznie niezmieniona w stosunku do oryginału. Jednak jednemu wyjątkowi warto przyjrzeć się z bliska – wewnętrznej stronie tylnej okładki. Znajduje się na niej swoisty “Niezbędnik” – opis wszystkich instrukcji obszaru Kamiennego Mostu. Musze przyznać, że gdy to zobaczyłem, byłem bardzo mile zaskoczony. Przypomniały mi się te momenty, gdy po długich godzinach gry, któryś z graczy w końcu postanowił wejść na Most, a wtedy wszyscy rzucali się do instrukcji i wertowali jej strony w poszukiwaniu instrukcji obszaru. Teraz ta niedogodność nie istnieje. Te 7 ważnych opisów jest dosłownie na wyciągnięcie ręki, w bardzo dogodnym miejscu. Ogólnie instrukcja zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie; jest zdecydowanie lepsza od oryginalnej. Ale, co dalej?

Trzy kręgi i most, czyli plansza

Plansza jest inna. I to bardzo. Zapomnijcie całkowicie o tej, którą znacie z oryginalnej gry. W “Wydaniu Specjalnym” zmieniło się praktycznie wszystko, poza kształtem, nazwami i instrukcjami obszarów. Najważniejszym usprawnieniem jest zastosowanie grubej tektury, na której umieszczono plansze. Dzięki temu powierzchnia, po której poruszają się postacie jest twarda, mocna i trwała. Można zapomnieć o jakichkolwiek zagnieceniach czy urwaniach. Dodatkowo pionki wydają bardzo miły, stukający dźwięk w czasie ich przestawiania. Jednak, jak powszechnie wiadomo, gruba plansza nastręcza trudności co do mechaniki jej składania. Przypomnę tylko, że plansza jest formatu A2, czyli czterech kartek A4 złożonych ze sobą. Plansza, z która mamy tu do czynienia, obeszła ten problem w bardzo sprytny sposób: składa się z czterech oddzielnych części wielkości A4, które na wspólnych krawędziach są… puzzlami. Dokładnie plansze składa się jak gigantyczne puzzle złożone z 4 elementów. Jest to świetne rozwiązanie, bo dzięki temu poszczególne ćwiartki idealnie do siebie pasują i nie rozsuwają się. To wszystko jeżeli chodzi o sprawy czysto techniczne. Pora przejść do analizy pól. Największa zmiana, to oczywiście zastosowanie całkowicie nowej grafiki. Trzy kręgi, po których poruszają się postacie zostały oznaczone odrębnymi kolorami – oczywiście czerwonym, niebieskim i żółtym. Tym samym autorzy upewnili się, że gracze przypadkowo nie przekroczą kręgów w niedozwolonych miejscach. Jednak estetycznie plansza nie prezentuje się zbyt dobrze z tego powodu. Uroku nie dodają jej także grafiki ilustrujące poszczególne pola. Zamiast rysunków mamy w “Wydaniu Specjalnym” do czynienia ze zdjęciami, grafiką komputerową i bardzo, bardzo rzadko ze standardowymi ilustracjami. Całość wygląda niebyt spójnie. Często zdjęcia drażnią tym, że bez trudu można rozpoznać, co na nich widnieje. I tak np. Świątynię Tolimana ilustruje lekko zmodyfikowane zdjęcie z ateńskiego Akropolu, przedstawiające Kariatydy, a Świątynia Nemed to nic innego jak Partenon uchwycony z boku. Czyżby ktoś w Sferze bardzo lubił antyczną kulturę grecką? Niemniej tak dosłowne odniesienia do “naszego” świata powodują, że gdzieś pryska pewna radość z gry, którą czerpie się dzięki jej fantastycznemu. Inne pola trzymają nierówny poziom. Bywają takie, których grafiki są naprawdę bardzo dobre, ale można odnaleźć wiele innych, zilustrowanych fatalnie. Do tego niestety dochodzi wspomniany kogel-mogel – ilustracje są brane z całkowicie innych “beczek”: ilustracje, zdjęcia, arty komputerowe i inne. Sprawia to wrażenie dużej chaotyczności. Żeby nie przynudzać więcej o planszy, wspomnę już tylko o jednym osobistym – negatywnym – odczuciu. Mianowicie w “Wydaniu Specjalnym” zrezygnowano z grafik płynnie łączących sąsiadujące ze sobą obszary, jak to miało miejsce w oryginalnym wydaniu, czy też “Magii i Mieczu”. Tutaj każde pole jest kompletnie inne, nie mające nic wspólnego z sąsiadami. Niby mała rzecz, a strasznie jej szkoda…

Ja gram Magiem!, czyli Postacie

Postaci w “Wydaniu Specjalnym” jest mało, raptem 18. Oznacza to, że w stosunku do oryginalnego wydania brakuje aż 9 bohaterów. Zdecydowano się usunąć z podstawowe puli: Awanturnika, Błędnego Rycerza, Kapłankę, Karła, Księcia (!), Magoga, Obbola, Quarka i Rycerza Ciemności. O ile wyrzucenie takiego Magoga, Obbola czy Quarka ma jakiś sens, to podobna decyzja odnośnie pozostałych postaci wydaje się niejasna. Chyba najbezpieczniej założyć, że skończyła się wena grafika na nowe ilustracje. Nie trzeba jednak tłumaczyć, że “Wydanie Specjalne” ucierpiało na tym ubytku niezmiernie. Teraz warto przyjrzeć się samym kartom Postaci. Zmieniły się one bardzo, oj bardzo. Stworzono całkowicie nowy układ tekstów i ilustracje. Te drugie niestety w przytłaczającej większości są słabe. Mi jedynie jedna spodobała się bardziej niż ta z oryginalnej karty – mianowicie Zdobywca. Pozostałe są albo średniej jakości, albo wręcz fatalne. Jako przykład brzydkiej grafiki można wziąć Czarodzieja – a to niestety bardzo popularna Postać. Karty zmieniły orientację z pionowej na poziomą (czyli podobną jak w “Magii i Mieczu”), a wizerunek bohatera zajmuje całą prawą stronę. Po lewej mamy na samej górze oczywiście nazwę Postaci, poniżej miejsce startu i naturę. Uwaga! Nieszczęsny “magister” (napis “MGR:” z oryginału) został na szczęście zastąpiony czymś o wiele bardziej oczywistym – prostym “start:”. Niestety do nowego formatu przeniesiono ewidentną bolączkę starych kart; lokację tekstów informacyjnych o naturze i miejscu startowym. Nie mają one swojego stałego miejsca; raz występują koło siebie (a tekst staje się strasznie nieczytelny), raz jedno pod drugim. Bardzo to chaotyczne i jakoś mało profesjonalne podejście do tak istotnych danych. Poniżej mamy do czynienia z charakterystyką postaci. Zmienioną ją znacznie, niestety na gorsze. Jest pisana ciągłym tekstem, bez podziału na punkty. Straciła tym samym całą swoją czytelność. Wyłuskiwanie poszczególnych informacji stało się niezmiernie uciążliwe. A jeszcze trudniejsze jest sięganie do nich w czasie gry. Na dokładkę charakterystyka pisana jest – nie wiedzieć czemu – kursywą. Zresztą niestety opisy wszystkich kart, bez wyjątku, wykonane są kursywą. Dlaczego? Chyba tylko po to, żeby utrudnić życie graczom… Na spodzie karty znajdziemy informacje o statystykach postaci. Ale, co ciekawe, podane są tylko parametry Miecza i Magii. Zrezygnowano z “pustych” napisów Złoto i Życie. Jest to rozwiązanie dosyć nowatorskie, bowiem do tej pory miejsca zapisu tych danych na karcie Postaci wyznaczały obszary, w których gracze kładli odpowiednie żetony; życie koło Życia, miecz koło Miecza itd. Twórcy ewidentnie odeszli od tej praktyki. Na chwilkę warto się jeszcze zatrzymać przy koszulkach, czyli rewersach kart Postaci. Jest to jedna z ładniejszych – o ile nie najładniejsza – nowa grafika stworzona na potrzeby “Wydania Specjalnego”. Jak łatwo zauważyć kolorystyka zarówno przedniej, jak i tylniej strony kart bohaterów utrzymana jest w odcieniach czerwieni i żółci (złota?). Jednak w tym przypadku nie wygląda to źle, chociaż całokształt wyglądu kart pozostawia wiele do życzenia, zarówno pod względem estetyki, jak i czytelności.

Imię ich: legion, czyli karty

Ostatnią rzeczą, o której należy wspomnieć, są oczywiście karty. Karty, karty karty… Dookoła nich obraca się większość rozgrywki w “Magicznym Mieczu”. Nie inaczej jest oczywiście w “Wydaniu Specjalnym”. Niewiele się w tej materii zmieniło. Powiem więcej: prawie nic, oczywiście poza grafikami kart. Ale i to nie do końca, ponieważ zdecydowano się pozostać przy klasycznych, czarno-białych rysunkach zdobiących karty. Jedynie otoczenie graficzne uległo zmianie. Powiem szczerze, że wygląda to odrobinie dziwnie. Takie połączenie nowoczesnej (i niezbyt ładnej) grafiki z dosyć staroświeckimi (ale pięknym i klimatycznym) czarno-białymi grafikami. Zresztą, można gadać i gadać, lepiej zobaczcie i oceńcie sami.

Podsumowanie

A podsumowanie będzie krótkie, wyrażone w sentencji: “Wydanie Specjalne” jest niezłe, ale niestety nie jest lepsze od świetnego pierwowzoru. Więc jeżeli ktokolwiek ma możliwość wyboru – niech pozostanie przy oryginalnym “Magicznym Mieczu”, a wznowioną edycje pozostawi koneserom i kolekcjonerom.   Autor Artykułu: Tadeuszowi „Loop” Koper


Informacje dodatkowe

Wydawnictwo: BPiRF Sfera ● Autor: Adrian Markowski